Nowa Huta w tajemniczym życiu hultajów, złoczyńców i prostytutek

Wiele nowych ciekawostek znajdziemy na kartach książki Michała Rożka wydanej nakładem wydawnictwa PETRUS, pod tytułem „Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie”. Oczywiście Nowej Huty nie było wówczas na mapie, ale znajdziemy tu wiele informacji o osobach żyjących na tych terenach, które obecnie tworzą naszą dzielnicę. A żyli tu prawdziwi hultaje… Gwoli sprawiedliwości należy zaznaczyć, że kiedy Nowa Huta powstawała, to chuliganów nie brakowało. Stąd powstało określenie jednego z osiedli: „Meksyk” – nazwa pozostała z czasów budowy, a to, co się tam działo, przeszło do legendy... Nieco dalej znajduje się ostatnia zajezdnia autobusowo - tramwajowa w Nowej Hucie – Pleszew. Właśnie w Pleszewie w 1580 roku, niejaki Marcin z Pleszewa, finansował mincerzy, którzy wytwarzali fałszywe, czerwone złote. Nieszczęśników spalono, a pomysłodawcę ku przestrodze uczciwych obywateli ścięto.
            Fałszowanie monet było bardzo opłacalnym zajęciem, (dodajmy, dopóki rzezimieszek nie wpadł w ręce kata), gdyż w XVI wieku, wartość talara wzrosła prawie trzy razy, a zawartość srebra spadła też trzykrotnie. Możemy w lekturze poczytać o Bartoszu z Lusiny, z którym spotkali się już czytelnicy „Kacpra Ryxa”, Mariusza Wollnego. W książce Wolnego bohater łapał niegodziwca, tropiąc go na nowohuckiej drodze, za to, iż ukradł pieczęć królewską. Działo się to według dokumentów zdobytych przez prof. Michała Rożka w 1559 roku, a przestępca został skazany na podwójną karę: piętnowanie i powieszenie… I choć Fiodor Dostojewski twierdził, że uczciwy człowiek po to żyje, aby mieć wrogów, warto być i pozostać uczciwym człowiekiem, nawet jeśli czyta się o nieuczciwych hultajach. Wszak Seneka Młodszy pisał nigdy nie jest za późno, aby wkroczyć na uczciwą drogę: kto żałuje swych grzechów, ten już prawie niewinny.