Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski wezwał ludzkość do budzenia wyobraźni miłosierdzia. Czym jest miłosierdzie? Wszyscy mniej więcej wiedzą. To samo dotyczy wyobraźni. Chodzi jednak o to, aby wiedzieć ani za mało, ani za dużo. Jednym słowem, tyle, ile trzeba. A z tym już bywa gorzej. Zbyt często miłosierdzie kojarzy się potocznie z ckliwością, sentymentalnym usposobieniem, sercem łatwo wzbierającym potokami łez. Miłosierna zatem byłaby kobieta, która zalewa się łzami, oglądając 1125 odcinek serialu, współczując bohaterce, zasypiającej nie przy tym mężczyźnie przy którym akurat by sobie życzyła, zaś obiegowe mniemanie dotyczące wyobraźni kojarzy ją z fantazjowaniem, luźnymi marzeniami, z tym, co Niemcy nazywają fliegende Gedanken (latające myśli), które pojawiają się wówczas, kiedy człowiek puszcza wodze bujającej w obłokach fantazji. Kultura masowa sprzyja takim powierzchownym konotacjom.
Czym zatem jest miłosierdzie? Z języka hebrajskiego ten termin tłumacząc, oznacza on macierzyńskie łono. Czyż może być coś bardziej bliskiego, odpowiedzialnego, niezastąpionego, niż ono właśnie? Miłosierdzie oznacza przeto miłować z czułością, cierpieć razem, ulżyć komuś, uciszyć jego skargę, pomóc mu odetchnąć. Nie jest miłosierdzie litością. Jest rodzajem szczególnej solidarności, głębokiej w ludzkim losie. Miłosierdzie to miłość, która przeżywa nędzę drugiego, jak swoją własną. Nie z pozycji wyższości, ale zrozumienia swojej własnej nędzy, wspólnej z drugim. Bóg miłosierny, to Bóg solidarny z człowiekiem, taki, na którego można liczyć, idący w otchłań ludzkiej nędzy, ponieważ kocha. W tym miejscu nasuwają się raz jeszcze słowa Jana Pawła II: „Krzyż bowiem stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem, krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka”. Tu rzeczywiście nie chodzi o ckliwość. To nie udawanie, to nie gra uczuć. To zaangażowanie, za które płaci się wysoką cenę, najwyższą. Miłosierdzie dotyka najgłębszych pokładów egzystencji ludzkiej, poruszając je radykalnie. Wyzwala to, co w człowieku najszlachetniejsze.