Prezentacja publikacji Wydawnictwa PETRUS na Zjeździe Homiletów Polskich
15 października 2012 roku w poniedziałek, odbył się zjazd polskich homiletów. Tematem spotkania była "Polityka na ambonie". Uczestnicy żywo rozprawiali o tym, jak i na ile kaznodzieje politykują na ambonie, miast głosić Dobrą Nowinę i zająć się głoszeniem Ewangelii.
Podczas spotkania odbyła się także prezentacja Wydawnictwa PETRUS i jego publikacji. Dyrektor Wydawnictwa dr Paweł Piotrowski w swoim wystąpieniu podkreślił związek pomiędzy słowem mówionym i drukowanym, którym jest głoszenie Słowa Bożego a także Dobra, Piękna i Prawdy; promowanie wartości i wciąż dobrego życia, bez względu na efekty. "Życie człowieka rozciąga się pomiędzy dobrem i złem; pięknem i brzydotą; prawdą i kłamstwem... Czasem nam bliżej do dobra, ale czasem bliżej do przeciwległego bieguna. Mówienie i pisanie o tym, jak trzeba żyć jest znacznie prostsze, niż stosowanie się do powiedzianego czy napisanego. (...). Dobre niedzielne kazanie - w moim przekonaniu - powstaje w ciągu całego tygodnia; powstaje w drodze, w spotkaniu z drugim człowiekiem, w autobusie, w tramwaju czy pociągu; na ulicy i w zaciszu domu lub w wirze życia, wśród biegań i przyzwyczajeń. Dobry kaznodzieja - w moim najgłębszym odczuciu - to ten, który nie zawraca głowy w kościele swoją radosną twórczością, ale głosi Ewangelię, a istotę kazania potrafi ująć, stojąc na dużym palcu prawej nogi. To jest jakby esencja, która musi być przygotowana. Do niej wystarczy dolać odpowiednią ilość wody, odpowiednio posłodzić, dorzucić cytryny i tak przygotowaną "herbatę" podać ludziom do wypicia, by wszystkim smakowała. Ta esencja jest w książkach Wydawnictwa PETRUS, wystarczy sięgnąć po nie i zaczerpnąć z nich trochę myśli. Na takim przygotowaniu "herbaty" polegał też fenomen św. Pawła i głoszenie Ewangelii poganom. Owszem, byli tacy, którzy mu powiedzieli na Aeropagu: posłuchamy Cię innym razem, gdy mówił o spożywaniu Ciała Chrystusa i piciu Jego krwi, bo przecież oni nie są ludożercami.... Ale to On zaniósł Ewangelię poganom jako pierwszy, co nie udało się najbliższym apostołom Chrystusa; bo wiedział jaką "herbatę" lubią; jaka ma być esencja i w jakich proporcjach dolanie wody jest najlepsze i niezbyt ciężko strawne. I wiedział Szaweł z Tarsu w jakich naczyniach lubią ją pić... Kazanie powinno być, jak spódniczka mini: krótkie, ładne, przejrzyste i żeby wszystko było od razu wiadome. Dobrze jest, jeśli kaznodzieja żyje tym, o czym mówi, ale to już osobna para kaloszy, która często daleko stoi od tych pierwszych, bo znam księdza, który usilnie stara się głosić dobrą nowinę, mając wszystkich ludzi w kościele za bardzo ubogich, zwłaszcza intelektualnie; mówi długo i nie ma świadomości, że wchodzi w rolę anestezjologa i dopiero na głośne jego "amen" na zakończenie tego jakby kazania, wierni wybudzają się z teologicznej narkozy, a w tygodniu - jak obrazek (nie)święty - chodzi po domach, przenosząc z jednego domu do drugiego nowiny, które nic wspólnego nie mają z Dobrymi Nowinami Ewangelicznymi; a wszystko to pod sztandarem duszpasterstwa rodzin. To karykatura kaznodziei, którą wierni intelektualnie dziś - nie tak ubodzy, jak by się mogło wydawać - szybko dostrzegają, a niedzielne kazanie staje się drogą krzyżową. Na moje szczęście znam dziewięciu innych kapłanów, żyjących wg słów, które głoszą, bez obłudy i zbijaniu kapitału na ludzkich nieszczęściach, mówiących krótko, ale rzeczowo, którzy są znakomicie merytorycznie przygotowani do kazania i odpowiedzialni za słowo i szanują świąteczny czas swoich wiernych; bo zawsze lepiej, by ludzie na końcu powiedzieli: szkoda, że skończył niż dobrze, że skończył. Więc już Proszę Państwa kończę, w nadziei urzeczywistnienia pierwszej części poprzedniego zdania".
Spotkaniu towarzyszyła prezentacja publikacji Wydawnictwa PETRUS.
Podczas spotkania odbyła się także prezentacja Wydawnictwa PETRUS i jego publikacji. Dyrektor Wydawnictwa dr Paweł Piotrowski w swoim wystąpieniu podkreślił związek pomiędzy słowem mówionym i drukowanym, którym jest głoszenie Słowa Bożego a także Dobra, Piękna i Prawdy; promowanie wartości i wciąż dobrego życia, bez względu na efekty. "Życie człowieka rozciąga się pomiędzy dobrem i złem; pięknem i brzydotą; prawdą i kłamstwem... Czasem nam bliżej do dobra, ale czasem bliżej do przeciwległego bieguna. Mówienie i pisanie o tym, jak trzeba żyć jest znacznie prostsze, niż stosowanie się do powiedzianego czy napisanego. (...). Dobre niedzielne kazanie - w moim przekonaniu - powstaje w ciągu całego tygodnia; powstaje w drodze, w spotkaniu z drugim człowiekiem, w autobusie, w tramwaju czy pociągu; na ulicy i w zaciszu domu lub w wirze życia, wśród biegań i przyzwyczajeń. Dobry kaznodzieja - w moim najgłębszym odczuciu - to ten, który nie zawraca głowy w kościele swoją radosną twórczością, ale głosi Ewangelię, a istotę kazania potrafi ująć, stojąc na dużym palcu prawej nogi. To jest jakby esencja, która musi być przygotowana. Do niej wystarczy dolać odpowiednią ilość wody, odpowiednio posłodzić, dorzucić cytryny i tak przygotowaną "herbatę" podać ludziom do wypicia, by wszystkim smakowała. Ta esencja jest w książkach Wydawnictwa PETRUS, wystarczy sięgnąć po nie i zaczerpnąć z nich trochę myśli. Na takim przygotowaniu "herbaty" polegał też fenomen św. Pawła i głoszenie Ewangelii poganom. Owszem, byli tacy, którzy mu powiedzieli na Aeropagu: posłuchamy Cię innym razem, gdy mówił o spożywaniu Ciała Chrystusa i piciu Jego krwi, bo przecież oni nie są ludożercami.... Ale to On zaniósł Ewangelię poganom jako pierwszy, co nie udało się najbliższym apostołom Chrystusa; bo wiedział jaką "herbatę" lubią; jaka ma być esencja i w jakich proporcjach dolanie wody jest najlepsze i niezbyt ciężko strawne. I wiedział Szaweł z Tarsu w jakich naczyniach lubią ją pić... Kazanie powinno być, jak spódniczka mini: krótkie, ładne, przejrzyste i żeby wszystko było od razu wiadome. Dobrze jest, jeśli kaznodzieja żyje tym, o czym mówi, ale to już osobna para kaloszy, która często daleko stoi od tych pierwszych, bo znam księdza, który usilnie stara się głosić dobrą nowinę, mając wszystkich ludzi w kościele za bardzo ubogich, zwłaszcza intelektualnie; mówi długo i nie ma świadomości, że wchodzi w rolę anestezjologa i dopiero na głośne jego "amen" na zakończenie tego jakby kazania, wierni wybudzają się z teologicznej narkozy, a w tygodniu - jak obrazek (nie)święty - chodzi po domach, przenosząc z jednego domu do drugiego nowiny, które nic wspólnego nie mają z Dobrymi Nowinami Ewangelicznymi; a wszystko to pod sztandarem duszpasterstwa rodzin. To karykatura kaznodziei, którą wierni intelektualnie dziś - nie tak ubodzy, jak by się mogło wydawać - szybko dostrzegają, a niedzielne kazanie staje się drogą krzyżową. Na moje szczęście znam dziewięciu innych kapłanów, żyjących wg słów, które głoszą, bez obłudy i zbijaniu kapitału na ludzkich nieszczęściach, mówiących krótko, ale rzeczowo, którzy są znakomicie merytorycznie przygotowani do kazania i odpowiedzialni za słowo i szanują świąteczny czas swoich wiernych; bo zawsze lepiej, by ludzie na końcu powiedzieli: szkoda, że skończył niż dobrze, że skończył. Więc już Proszę Państwa kończę, w nadziei urzeczywistnienia pierwszej części poprzedniego zdania".
Spotkaniu towarzyszyła prezentacja publikacji Wydawnictwa PETRUS.